środa, 10 lipca 2013

Strit feszyn...

Zwykle staram się nie gapić na szczegóły cudzych ubrań, o ile nie zdarzy mi się trafić na wybitnie ciekawy przykład stylu alternatywnego. Nauczyłem się nawet nie zwracać uwagi na napisy na koszulkach - ciężka próba dla wzrokowca ze skrzywieniem na punkcie poprawności językowej. Staram się pogodzić z faktem, że niektórzy ludzie nie znają obcych języków w stopniu wystarczającym, by wyłapać błędy gramatyczne czy literówki, albo po prostu nie przywiązują zbyt wielkiej wagi do "wiadomości" wysyłanej przez ich ubiór.

Trudno jednak zignorować widok, jaki ostatnio rzucił mi się w oczy w autobusie. Oto typowa sytuacja: dziadek z wnuczkiem jadą na zakupy. Wnusio, na oko koło siedmiu lat, nosi T-shirta z mniej lub bardziej kiczowatym obrazkiem. Dziadek natomiast, poza nieśmiertelnym combo szorty-skarpety-sandały, prezentuje światu koszulkę z bliżej niezidentyfikowanym bazgrołem o tematyce okołomotoryzacyjnej oraz rozrzuconym jak kiepski eksperyment typograficzny następującym bigosem słownym:

Meeting Alwavs
WANTOPRs
Perestnsv
Super Booster
I know hows
djujksr akojfju [i tak dalej...]

Gdyby podobną koszulkę założył człowiek młody, zwłaszcza sprawiający wrażenie choć trochę inteligentniejszego od przeciętnego szaraka, uznałbym taki ciuch za wybrany świadomie, jako swoisty fashion statement, wyzwanie rzucone bezrefleksyjnemu tłumowi: "Zauważcie, że ten napis jest bez sensu, a potem spójrzcie uważniej na własne koszulki", czy coś podobnego. Ale kiedy taki rzucający się do oczu* bełkot nosi na piersi człowiek, którego nawet przy najlepszych chęciach nie posądziłbym o podobne wyrafinowanie? Co taka sytuacja mówi na temat gustu i intelektu przeciętnego Polaka?
To pytanie dręczyło mnie cały tydzień, a wczoraj wreszcie mnie olśniło. Nieważne, kto i z jakim zamysłem (lub jego brakiem) paraduje w takiej koszulce. Ani dlaczego ją kupił. Ani nawet kto ją zaprojektował, o ile można użyć tak ambitnego słowa. Sam fakt zaistnienia takiej szkarady jest swojego rodzaju znakiem czasów - ich bezmyślności i kreatywnej sterylności.

Oczywiście mogę się mylić. W końcu publika twierdziła, że małpa bezmyślnie wykorzystuje litery i cyfry jako ornamenty, gdy Tytus de Zoo kodował w malowidłach wiadomość do swoich przyjaciół.
______________
Nie "w oczy", tylko właśnie "do oczu". Z zakrzywionymi, ostrymi pazurami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz